W nawiązaniu do jednego z poprzednich postów, niezawodny Rafał Tylenda wyszperał zdjęcie kościoła (tak naprawdę kaplicy), który stał u zbiegu ul Trocera i Grunwaldzkiej. Barak, w którym w czasie wojny były biura NSDAP, został w 1947 zaadaptowany na kaplicę jako filię kościoła św. Andrzeja. W 1984 kaplica spłonęła. Pozostała po niej tylko figurka Matki Boskiej, która stoi po dziś dzień i jest widoczna np. na tym zdjęciu.
Rafał, dzięki!
Czy taki niezawodny to nie wiem :) ale dzięki!
OdpowiedzUsuńkościół spłonął tuż przed Bożym Narodzeniem, podobno zwarła się instalacja światełek, msze świąteczne odbywały się w wybudowanych już nowych salkach parafialnych, do których na szybko powstawiano osmolone figury i co tam się z ognia ostało
OdpowiedzUsuńAnonimowy, skąd masz takie informacje? Kim jesteś? Przedstaw się, proszę.
Usuńdzień dobry, już się przedstawiam
OdpowiedzUsuńbyłam wtedy małą siedmioletnią parafianką, słabo pamiętam drewniany kościółek sprzed pożaru, natomiast bardzo dobrze sam pożar i msze świąteczne w salkach budowanego dopiero kościoła na franciszkańskiej - msza była wspólna ale ludzie się gnietli w kilku małych salkach naraz, w ogóle nie widząc księdza, za to wszędzie porozstawiane były te okopcone figury, konfesjonały, obrazy
potem życie liturgiczne się stopniowo przenosiło do kościoła "w budowie", który był wykańczany dosłownie na oczach parafian, co było na bieżąco każdej niedzieli komentowane i dyskutowane - ile się zdąży zrobić na pierwsze komunie bo aż gości wstyd zapraszać na budowę
Dzięki za powrót. I za wspomnienia.
Usuń